Kawałek nieba

Kawałek nieba

    Warto mieć w życiu marzenia. Nawet jeżeli są one totalnie nieprawdopodobne i wydaje nam się, że są totalnie niemożliwe do spełnienia. Nikt nie wie, co przyniesie życie, co zdarzy się za godzinę, za tydzień, za miesiąc czy za rok. Może w najmniej oczekiwanym momencie spełni się to, o czym skrycie marzymy, bo „kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.„*

   Dziś będę się chwalić, a co! Spełniliśmy marzenie i od jakiegoś czasu mamy swoje własne podwórko z małym drewnianym domkiem. Nie wiem, jakim cudem nam się udało, ale się udało. Kiedy to piszę, siedzę w swojej własnej kuchni, a moje własne podwórko zalewa deszcz.

Kawałek

Teraz będzie trochę konkretów. Domek jest malutki. Kuchnia, pokój, łazienka i korytarz. Prawie jak kawalerka w sumie. W tym wypadku „prawie” robi jednak wielką różnicę, ale o tym później. No więc ta nasza kawalerka nie wygląda szczególnie atrakcyjnie. W kuchni jest stara, zaniedbana boazeria, podłogi z płyty pilśniowej są nierówne i powyginane. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było przykręcenie segmentu do ściany, żeby się tak nie telepał. Pokój kiedyś częściowo wyremontowany, wymaga ponownego remontu. Łazienka zrobiona niby, ale jak się przyjrzeć to jest masa niedoróbek, ale póki wszystko się trzyma nie ma co tego ruszać. I teraz najbardziej szokujące-nie ma centralnego ogrzewania. W pokoju i w kuchni pysznią się za to dwa duże piece kaflowe. Też przydało by się je odświeżyć, ale są sprawne.

Działka jest ogrodzona. Wymienić trzeba tylko bramę wjazdową. Na podwórku panuje mniejszy lub większy porządek-w zależności od tego, gdzie się akurat wetknie nos. Tu zrobiony klomb, a obok leży sterta kamieni. Tu rośnie kwiatek, a obok stare ceglane dachówki albo fragment spróchniałego, rozpadającego się płotu. Ot, takie tam ozdoby. Na końcu działki wykopany dół, bo miało być tam za parę lat oczko wodne. Mnóstwo trawy do koszenia. Jest jeszcze budynek gospodarczy w średniej kondycji. Taki właśnie jest ten nasz kawałek podłogi.

 

Niebo

Dla kogoś mogłoby to tak właśnie wyglądać. Dla kogoś, ale nie dla mnie. Kocham to miejsce, choć spędziłam tu jeszcze tak niewiele czasu. Domek jest malutki, to prawda i wymaga wielu usprawnień, ale jestem pewna, że damy sobie ze wszystkim radę. Wiem, że nie wszystko zrobimy od razu. Na niektóre rzeczy będziemy musieli poczekać. Najważniejsze jest to, że to miejsce jest już nasze. Nigdy nie chciałam mieszkać w luksusowym domu. Czułabym się tam trochę jak w muzeum-jest pięknie i popatrzeć można, ale dotknąć to już nie bardzo. Nie lubię tych wielkich, nowoczesnych domów na wysoki połysk, gdzie dominuje szarość i boisz się usiąść na kanapie albo zakrywasz ją, żeby tapicerka się nie wytarła. Dom to zupełnie inne miejsce.

Dom to miejsce, gdzie czujesz się swobodnie, gdzie czujesz się wolny. Wracasz, zakładasz swój ulubiony dres i nikt nie mówi ci, że wyglądasz za mało elegancko, żeby siąść do kolacji. Dom to miejsce, gdzie możesz odpocząć po ciężkim dniu. Kładziesz się na kanapie i słuchasz, jak deszcz dzwoni o dach albo czytasz książkę. Dom to miejsce, gdzie cię akceptują, nawet jeśli zrobisz coś głupiego. Gdzie od progu pachnie dobrym jedzeniem, a na półce znajdziesz kilka książek, które chętnie przeczytasz.

Chcę, żeby mój własny dom taki właśnie był. Ma być w nim głośno od śmiechu i muzyki, trochę w nieładzie, bo wspólne chwile mijają szybko, a naczynia w zlewie zawsze poczekają Ma być też… Nie wiem, jak mam to do końca wyrazić. Ma być kreatywnie? To chyba dobre słowo. Bo jak będę miała ochotę namalować na ścianie gigantyczną ośmiornicę za pomocą farby fluorescencyjnej, to nie mam zamiaru zastanawiać się, czy to będzie pasowało do wystroju wnętrza czy nie.

Co do ogrzewania… Stare piece kaflowe, mogłoby się wydawać, że to taki przeżytek. A jednak mają w sobie coś magicznego. Nie wiem, czy to ten zapach palonego drewna, czy może odgłos syku płonieni i strzelania polan, ale właśnie dlatego nie zmierzamy się ich pozbywać. Są cudowne. Kiedy się w nich rozpali, powietrze przesycone jest ciepłem i spokojem. To ciepło jest zupełnie inne niż to, które mieliśmy do tej pory w bloku z kaloryferów. Może to trud włożony w przygotowanie opału sprawia, że bardziej docenia się to miłe ciepełko? Nie wiem, ale mogę spędzić resztę życia starając się tego dowiedzieć.

Wspominałam wcześniej o łazience pełnej niedoróbek. Tak jest i z tym się trzeba pogodzić. Ale nasza łazienka ma dwa duże atuty. Pierwszy to ceglana ściana. Niby nic takiego, prawda? Nic bardziej mylnego. Kiedy rozpala się w piecu, cała ściana w łazience robi się przyjemnie cieplutka. Aż mam się ochotę do niej przytulać. Druga zaleta to przydomowa oczyszczalnia ścieków. Mniej płacimy za wodę i do tego jesteśmy troszkę bardziej ekologiczni, bo nie możemy stosować żadnych żrących, chlorowanych środków.

Na temat podwórka można by napisać poemat. Postaram się więc streszczać, bo wiem, że czasem się rozwlekam. Urzekły mnie kwiaty. Są tak skomponowane, że cały czas coś kwitnie. Jak jedno przestaje to drugie zaczyna. Są tu tulipany, róże, hortensje, irysy, lilie, piwonie, malwy, goździki i wiele, wiele innych, których nawet nie potrafię nazwać. Niektóre z nich wabią motyle. Nie ma dnia, żebym nie widziała tu co najmniej kilku dziennie. Słabo się na nich znam, ale lubię obserwować jak delikatnie machają skrzydłami unosząc się na wietrze. Do tej pory zaobserwowałam rusałki, bielinki, cytrynki i modraszki. A jestem pewna, że to nie koniec. Na naszym trawniku zadomowiły się też pszczolinki.  Uwielbiam też bociany, a jest ich tu dużo. Jeden lata tuż nad naszym domem.

W ogrodzie rosną truskawki i maliny, kilka młodych drzewek owocowych. Jest też przygotowane miejsce pod ogród warzywny. Wieczorem siadamy z mężem na huśtawce i patrzymy w niebo. Nie mogę się doczekać sierpnia i perseidów. Może w końcu uda mi się je zobaczyć? Już szykuję aparat, a raczej statyw. Uwielbiam czyste powietrze i bliskość natury. Ale najbardziej kocham noce ciemne jak smoła, ciszę, że aż dzwoni w uszach i przestrzeń, dzięki której czuję się wolna. Tak po prostu, bez luksusów. To taki mój kawałek nieba na wsi na Podlasiu.

 

 

Ps. A wspominałam, że mamy tu węże? Dwa razy widziałam piękne zaskrońce. Za pierwszym razem to było dość traumatyczne spotkanie. Teraz czekam z niecierpliwością na kolejne

*cytat pochodzi z książki „Alchemik” Paulo Coelho

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *