„Zabij mnie, tato” Stefan Darda

„Zabij mnie, tato” Stefan Darda

„Zabij mnie, tato” to książka, która mnie poruszyła i wywołała wiele emocji. Osobiście nazwałabym ją największym koszmarem rodzica. Wydarzenia, które są w niej przedstawione z jednaj strony są niewyobrażalne, a z drugiej wręcz przeciwnie – mogłyby się wydarzyć w innym mieście i innej rodzinie, może nawet tej mieszkającej po sąsiedzku.

Akcja

Cała historia jest opowiedziana z perspektywy emerytowanego policjanta, Zdzisława Mokryny,  i to jego oczami patrzymy na Ryków, gdzie wszystko się rozgrywa. Nasz stróż prawa ucieka dużego miasta do małego miasteczka, ucieka, by zapomnieć o przeszłości.  Chce zapomnieć o swojej przeszłości i o zawodzi, który wykonywał. Początkowo mu się to udaje. Pracuje, jako ochroniarz w fabryce okien. Poznaje też Kamila Szykowiaka, z którym od pierwszego spotkania połączyła go nic zrozumienia i przyjaźni.

Mija kilka lat zanim wszystko zaczyna się sypać, jak domek z kart. Najstarsza córka Szykowiaków, Wiktoria, miała odprowadzić swoje młodsze siostry do domu. Nie zrobiła tego. Chociaż dziewczynki miały do przejścia tylko 200m, nigdy nie dotarły do domu. Miejscowość jest mała, a mimo to nikt nie wie, co się właściwie stało. Miasto huczy od plotek, które wcale nie ułatwiają poszukiwań. Mokryna wykorzystuje wszystkie możliwe kanały oraz kontakty, żeby odnaleźć córeczki przyjaciela.

Mokryna nieoficjalnie dowiaduje się, że z więzienia został zwolniony psychopatyczny morderca. Chociaż powinien on znajdować się pod obserwacją policji, nikt nie wie, gdzie przebywa. Zdzisław podejrzewa, że porwanie dziewczynek i uwolnienie mordercy mogą być ze sobą powiązane.

Jednocześnie rodzina dziewczynek robi wszystko, by je odnaleźć. Ich mama, w akcie desperacji, korzysta nawet z usług wróżbity. Nic jednak nie przynosi efektu. Wiktoria, obwiniając się o całe zło, które ich spotkało, powoli popada w głęboką depresję i obłęd.

Przemyślenia

Z każdą przeczytaną stroną książki „Zabij mnie, tato”  byłam coraz bardziej zbulwersowana i wstrząśnięta. Z jednej strony ciężko sobie wyobrazić, że coś takiego spotyka twoją rodzinę albo kogoś, kto mieszka obok ciebie. Z drugiej strony książka bardzo dokładnie ukazuje, jak działa prawo, jak można je obejść i jak wielkie są w nim dziury. Dzięki temu mam gdzieś z tyłu głowy myśl, że nikt nie jest tak naprawdę do końca bezpieczny.

Bardzo podoba mi się również motyw plotki i jej życia w społeczeństwie. Darda dobrze pokazuje jest ewolucję. Słowa maja wielką moc, której nie można lekceważyć. Czasem kilka zdań, wypowiedzianych bezmyślnie, w złości, może  mieć straszne konsekwencje, których nie da się do końca przewidzieć. Plotka żyje własnym życiem i ewoluuje, czasem zamieniając ofiary w oprawców.

„Zabij mnie, tato” Stefana Dardy to powieść, którą z przyjemnością posiadam na swojej półce. Jest dokładnie taka, jak powinna być dobra książka – porusza, wywołuje emocje, składnia do przemyśleń.  To thriller najwyższych lotów. Czytałam go z uwagą i skupieniem, mając ciarki na plecach. Pochłonęłam ją w jeden wieczór, ostatnie strony kartkując gdzieś koło 3 nad ranem. Zakończenie mnie nie zawiodło. Nie jest cukierkowe, jak w większości takich paskudnych historii, ale też nie jest do końca złe. Daje nadzieję na lepszą przyszłość.

Autor: Stefan Darda
Tytuł: „Zabij mnie, tato”
Ilość stron: ok. 370 w wydaniu kieszonkowym
Dla miłośników: dreszczy na plecach, thrillerów i przerażających historii, czegoś, co składnia do przemyśleń
Czy przeczytam jeszcze raz: tak, ale nie prędko, bo zbyt dobrze ją pamiętam
Majowywiatr.pl - odwiedź koniecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *