10. Targi Książki w Białymstoku – zachwyty i rozczarowania

10. Targi Książki w Białymstoku – zachwyty i rozczarowania

10. Targi Książki w Białymstoku – ogólne wrażenia

10. Targi Książki w Białystoku to wydarzenie, którego nie mogłam sobie odpuścić. Spodziewałam się tego, że raczej są marne szanse, że wyjdę z nich z pustymi rękami. Oczywiście było mniej więcej, jak z wizytą w drogerii – na liście masz odżywkę do włosów, a wracasz z dwiema odżywkami, szamponem, maską i wcierką. Bierzesz też ręcznik, bo przecież się przyda. Łapiesz się za głowę odchodząc od kasy, ale w głębi duszy niczego nie żałujesz.

Targi trwały trzy dni. Słusznie założyłam, że pierwszy dzień, tj. piątek, większość ludzi spędzi jeszcze w pracy i dzięki temu, tłok będzie mniejszy. Targi opanowały za to grupy szkolne. Nie każdemu przedstawicielowi młodzieży to odpowiadało, ale większość trzymała poziom. Obserwowałam, jak dzieciaki podchodzą do stoisk i pytają o ulubione komiksy, czy proszą o polecenie czegoś ciekawego do czytania.

Stoisk było naprawdę dużo – ponad siedemdziesiąt. Naprawdę większość czytelników mogła znaleźć dla siebie coś odpowiedniego. 10. Targi Książki w Białymstoku zorganizowano, podobnie jak wcześniej, na stadionie miejskim. Nie przepadam za tą przestrzenią, bo uważam, że często jest tam za ciasno i za tłoczno. W piątek jednak tak nie było. Każde stanowisko było dobrze wyeksponowane. Mogła swobodnie podejść, obejrzeć ofertę wydawniczą, porozmawiać.

Na targach znalazłam wydawnictwa skierowane do dzieci i młodzieży, o tematyce historycznej, kobiecej, specjalizujące się w kryminałach i thrillerach, szerzące wiedzę naukową oraz samowydawców. Nie będę kłamać, że odwiedziłam wszystkie z nich. No to zwyczajnie nie starczyłoby mi czasu. Wspomnę tylko o kilku, które wywarły na mnie największe wrażenie. Ale to za chwilę.

Co jeszcze?

Targi Książki to również możliwość zdobycia dedykacji od ulubionego autora. W sobotą przed wejściem na to wydarzenie ustawiła się ogromna kolejka młodych czytelników, którzy na to właśnie liczyli. Fajnie było widzieć, że jest ich tak wielu. Tym razem odpuściłam sobie wszystkie spotkania autorskie, choć nie wątpię, że warto było wziąć w nich udział.

Nie robiłam żadnych zdjęć, skupiłam się na wybieraniu książek. Poza tym, żaden obrazek nie jest w stanie oddać tej atmosfery i zapachu farby drukarskiej. Jeśli chcesz jednak zobaczyć parę fotek, zajrzyj na profil wydarzenia na fb.

10. Targi Książki w Białymstoku – zachwyty i rozczarowania

Zachwyty

Na dłużej zatrzymałam się przy stanowisku wydawnictwa Nowa Baśń. Rozpoznałam na półce „Świrownię” – grę paragrafową, którą miałam w domu i postanowiłam zapytać, czy znajdę w ofercie inne pozycje tego typu. Ten kto mnie zna lepiej, wie zapewne, jaką trudność sprawia mi odzywanie się do osób, których nie znam, więc jak dla mnie, to był prawdziwy wyczyn. Miły pan polecił mi „Wojownika autostrady”. Gdzieś już wcześniej słyszałam o tej pozycji i okazało się, że to klasyka gatunku. Do książki dołączona jest karta postaci. Sprzedawca uczciwie mnie ostrzegał, że sam musiał oszukiwać, żeby ją przejść, a ja doceniam szczerość, więc książka wróciła ze mną do domu. Przy okazji porozmawialiśmy chwilę o błędach logicznych w „Świrowni”, ale to opowieść na kiedy indziej. Zachęcona pozytywnym kontaktem z przedstawicielem wydawnictwa Nowa Baśń, ruszyłam dalej.

Szczególnie dobrze rozmawiało mi się również z panami reprezentującymi Copernicus Center Press. Jest to wydawnictwo specjalizujące się w popularyzowaniu edukacji i nauki. Znajdziecie tu książki, których tematyka obejmuje między innymi ewolucję, filozofię, kosmologię i psychologię. Panowie pomogli mi wybrać coś dla siebie ze swojej oferty wydawniczej z uwzględnieniem tego, co mam już na półkach i tego, co mnie najbardziej interesuje. Cierpliwie odpowiadali na pytania. Byli obecni, pomocni i wydawali się naprawdę słuchać. Nawet dało się delikatnie potargować. I to mówię ja, osoba, która tego nie znosi. Więc brawo Panowie, oby tak dalej.

Rozczarowania

Największego rozczarowania doświadczyłam przy stanowisku wydawnictwa Vesper. Mam do niego szczególny sentyment, bo właśnie tam wydaje książki jeden z moich ulubionych polskich autorów – Artur Urbanowicz. Dodatkowo, mam na półkach wiele publikacji od nich, ponieważ poruszają się w obrębie gatunków, które lubię, czyli grozy i horroru. Uwielbiam kiedy książka przyprawia mnie o dreszczyk emocji i niepokoju. Po poprzednich, pozytywnych doświadczeniach z innymi wydawcami, myślałam, że tu spotka mnie coś podobnego.

Ruch był niewielki. Stałam przed stoiskiem dobre pięć minut, zastanawiając się, czego jeszcze nie czytałam. Żaden z panów obsługujących stoisko nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Obaj siedzieli i wpatrywali się w swoje telefony. Nie wiem, czy którykolwiek z nich, w ogóle by mnie zauważył, gdybym nie zapytała o jeden z tytułów na półce. Słabo. Nie mówię, że nie kupię więcej od nich żadnej książki, ale kontakt z nimi był po prostu nieprzyjemny i zostanę przy zakupach przez stronę internetową.

Samowydawcy

Podziwiam samowydawców. Są to ludzie, którzy bezsprzecznie wierzą w swój sukces i dążą do realizacji swoich marzeń. Jest w nich prawdziwa pasja. Trochę im zazdroszczę tej wiary w siebie. Jednocześnie chętnie ich wspieram, bo często można u nich znaleźć coś z poza głównego nurtu. Prawdziwe perełki. Czasem można też trafić na małe koszmarki, jasna sprawa. Ale zdecydowanie warto zaryzykować, właśnie dla tych perełek.

Pan Leszek Bigos przygotował stoisko, które już z daleka przyciągało wzrok. Nie można było przejść obojętnie obok dobrze wyeksponowanego emaskulatora. Tak wiem, trudne słowo. Warto dowiedzieć się skąd się wzięło. Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w powieści „Kastrator”. Nie chcę zdradzać teraz za dużo, bo mam nadzieję, że uda mi się napisać solidną recenzję tej książki. Zdradzę tylko, że Leszek Bigos i jego twórczość były czynnikami, które sprawiły, że wróciłam kolejnego dnia na targi, tylko po to, żeby kupić od niego coś jeszcze.

Tuż obok znajdowało się stoisko pani Anny S. Ciechosz. Jeszcze przed targami czytałam opis „Ziemi winowajców” i wiedziałam, że jest to coś, co na pewno będę chciała przeczytać. Przekonał mnie sarkazm, podejmowanie trudnych moralnie decyzji i nawiązywanie niełatwych relacji. Kiedy dodatkowo, mąż usłyszał z ust samej autorki nawiązanie do ukochanego „Gothica” wiedziałam, że nie ma innej opcji niż kupienie książki. Teraz ta parusetstronicowa cegiełka czeka w kolejce do przeczytania.

10. Targi Książki skierowane również do dzieci

Moje dzieci to również zapaleni czytelnicy. Oboje zgodnie stwierdzili, że też chcą jechać na targi. W ciągu dnia odwiedziłam więc stadion sama, a wieczorem wróciłam z resztą rodziny. Chociaż nie zawsze się zgadzam z ich wyborem lektury, mimo wszystko wolę, żeby sami decydowali, co chcą przeczytać, żeby ich nie zniechęcać.

Poprzednim razem Hania wybrała książkę z przygodami Mai i Lassego, którzy dzielnie prowadzą biuro detektywistyczne, rozwiązując zagadki kryminalne, dotyczące najczęściej kradzieży. To proste i zabawne historyjki, wydane przez Zakamarki. Dodatkowo z dużymi literami, więc prościej przez nie przebrnąć początkującemu czytelnikowi.

W tym roku zabawiliśmy dłużej przy stoisku wydawnictwa Literatura. Uwagę Hani przykuły serie z dreszczykiem i klub łowców przygód. Obie te serie są kierowane do dzieci nieco starszych – dzięwięcio- i dziesięcioletnich. Opowiadają historie, które mają trochę przestraszyć i dać poczucie uczestnictwa w niesamowitej przygodzie. To nie jest lektura dla każdego. Jasne, będą dzieci, dla których takie historie to zbyt wiele, ale nasza Hanka stwierdziła, że „Noc koszmarów” wcale nie była taka straszna. Podsumowując młoda coś jednak czyta i to najważniejsze.

Młodszy wybrał sobie kolejną cześć Pucia z wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Z 10. Targów Książki w Białymstoku, wszyscy wyszliśmy więc zadowoleni i czekamy na kolejne.

Pracownia twórcza Majowy Wiatr