Ciążowe rozterki

Ciążowe rozterki

Ja to chyba jakaś dziwna jestem. To już sama końcówka ciąży. Za dwa dni mam się zgłosić do szpitala, a ja zamiast się stresować tym wszystkim, czuję się nostalgicznie. Dopadają mnie jakieś ciążowe rozterki.

Dolegliwości ciążowe

Ciąża jest czasem bardzo niezwykłym. Z jednej strony jest oczekiwaniem na cudowny czas narodzin, a z drugiej strony jest również niezwykle wyczerpująca fizycznie.

Tak, tak, wiem, ciąża to nie choroba. Zgadzam się z tym w zupełności. Prawda jest jednak taka, że dla części kobiet ciąża nie będzie niosła ze sobą prawie żadnych negatywnych dolegliwości, podczas gdy cała reszta może nie mieć już tyle szczęścia.

A lista potencjalnych dolegliwości ciążowych jest przerażająco długa. Wymienię tu tyko niektóre z nich, tak dla przykładu:

  • zmęczenie, brak energii, senność
  • roztargnienie
  • wymioty
  • zgaga, niestrawność, wzdęcia
  • zaparcia
  • bóle głowy
  • omdlenia
  • bóle podbrzusza i boków
  • bóle pleców
  • nieżyt nosa i krwawienie z nosa, nieżyt ucha
  • wrażliwość i krwawienia dziąseł
  • skurcze mięśni nóg
  • obrzęki rąk, stóp, twarzy
  • żylaki
  • rozstępy
  • trudności z zasypianiem/bezsenność
  • spłycenie oddechu/zadyszki
  • niezręczność

A jest jeszcze inne smaczki, jak na przykład cukrzyca ciążowa, rozejście spojenia łonowego, stan przedrzucawkowy, małowodzie, wielowodzie, hipotrofia… Szalejące hormony, które każą Ci się rozpłakać, bo w tv leci właśnie „wzruszająca” reklama…

Dużo tego, co? Jak przeczytałam podobną listę mężowi to zapytał, dlaczego w takim razie kobiety w ogóle chcą zachodzić w ciąże. Dobre pytanie prawda?

Małe cuda

Nie mogę się tu wypowiadać za wszystkie kobiety, mogę za to powiedzieć coś ze swojej perspektywy na temat ciąży. Chociaż było trochę problemów na początku i bardzo się bałam, że stracimy naszego Kropka i chociaż część wyżej wymienionych problemów dotyczy również mnie, to uwielbiam być w ciąży.

To takie niesamowite, że ciało kobiety z dwóch małych gamet potrafi stworzyć człowieka, który myśli i czuje. Taki mini-cud. Wspaniale jest obserwować, cały ten proces kreacji człowieka, który zachodzi dzień po dniu.

Jedną z najpiękniejszych chwil w życiu jest poczuć pierwsze ruchy tego mini-cudu albo słuchać bicia jego serca. A że brzuch wielki? Że strach wchodzić na wagę? Że ciężko powiedzieć całe zdanie, nie dostając przy tym zadyszki? Szczegóły! Jestem kreatorem nowego życia i mam większe sprawy na głowie. Pranie w łazience też poczeka, aż się zdrzemnę. Przecież nigdzie nie ucieknie 😉

Ciążowe rozterki

Ciąża – edycja limitowana

Segregowałam maleńkie ciuszki, kiedy dotarło do mnie, że wszystkie te emocje są mocno limitowane. Nie każda kobieta może tego doświadczyć, a inne czeka to raz, dwa, no może trzy razy w życiu. W każdym razie jest to liczba ograniczona. W mojej łowie zrodziła się myśl – a co jeśli po raz ostatni mogę cieszyć się tym odmiennym stanem? I tak mi się jakoś smutno zrobiło.

Dotarło też do mnie, że podobnie kiedy Hanula przyszła na świat, teraz też wszystko wywróci się do góry nogami. Wiem, że sobie ze wszystkim poradzę, chociaż dopadają mnie czasem wątpliwości, jak to będzie. Nie przeraża mnie opieka nad małym dzieckiem.

O obowiązki domowe jakoś się nie martwię, bo jak pisałam wyżej, pranie czy odkurzanie mogą poczekać. To nigdy nie będzie szczególnie wysoko na mojej liście rzeczy do zrobienia.

Jestem spokojna również o relacje z mężem. Wiecie, że w tym roku będziemy obchodzili 10 rocznicę ślubu? Sama nie wiem, kiedy to zleciało. Ale ponoć na przyjemnościach czas leci szybciej 😀 Mamy za sobą 10 cholernie szczęśliwych lat! Nie zamieniłabym ich na nic innego, nawet jeśli nie zawsze wszystko było takie super. Wiem tyle, że mieliśmy bardzo dużo szczęścia, że na siebie trafiliśmy.

Małe zmartwienia i rozterki

Zastanawiam się za to, czy Hanula nie będzie się czuła zaniedbana, czy będę mogła jej poświęcić tyle czasu, ile potrzebuje, czy wciąż będziemy wspólnie robić różne prace plastyczne.

Henio jest już prawie z nami 😀

Jest jeszcze jedna rzecz, o którą się martwię. Martwię się o swoje pasje. Rodzina zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscu i boję się, że gdzieś w biegu dnia codziennego zapomnę w końcu o tym, co kocham robić sama da siebie.

Nadal chcę tworzyć torebki pod własną marką (tu można popatrzeć na moje prace), chcę szyć dla siebie i rodzinki, chcę się rozwijać i robić kolejne kursy (na przykład fotografii i kaletnictwa), chcę pisać bloga. Boję się, że nie starczy mi na to wszystko siły, że gdzieś po drodze sobie odpuszczę. Boję się barku samozaparcia w dążeniu do celów, które sobie wyznaczyłam.

Tak więc, jak tak niestandardowo, na dwa dni przed pójściem do szpitala, nie stresuję się, że pewnie będzie bolało, ani tym, w jaki sposób przebiegnie cały poród. Nie martwi mnie wstawanie w nocy, czy też karmienie. Kiedy myślę o najbliższej przyszłości, zastanawiam się tylko, czy znajdę czas siąść do maszyny i wsłuchać się w miarowy dźwięk wbijania igły w materiał, czy nie odpuszczę sobie swoich pasji, nie przestanę pisać. Takie to są moje ciążowe rozterki.

No a tak bardziej prozaicznie, to zastanawiam się, czy w tym szpitalu to ja się najem. Chociaż, czy to nie jest już sam w sobie oksymoron???

Majowywiatr.pl - logo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *