Ogarnąć wszystko

Ogarnąć wszystko

Zapisałam się do takiej facebookowej grupy dla mam. Mało się udzielam, ale lubię czasem poczytać. Minęło już parę lat odkąd pierwszy raz zostałam mamą, a zdaje się, że na takich grupach czas się jakby zatrzymał. No jasne, wiedza jest bardziej aktualna niż 4 lata temu, ale wciąż utrzymuje się przekonanie „da się ogarnąć wszystko, trzeba się tylko dobrze zorganizować”. Pisałam o tym, zresztą całkiem niedawno, o tutaj, a teraz postanowiłam rozwinąć temat, dlaczego organizacja to nie wszystko.

Też chcę ogarnąć wszystko

Czytając wypowiedzi niektórych kobiet normalnie zaczynam się czuć jakaś ułomna. Jakby mi brakowało dwóch dodatkowych rąk albo przynajmniej połowy mózgu. Niech tylko któraś zmęczona mama napisze coś w stylu „Dziecko cały czas płacze, nie mam kiedy posprzątać, ani zrobić obiadu, nie mówiąc już o dbaniu o siebie…”, a już dobre rady sypią się jak z rękawa.

Żeby to były chociaż rady pełne empatii, czy troski, ale nie. Ty zmęczona matko na pewno robisz coś źle, że tak fatalnie sobie radzisz. Przecież całe to macierzyństwo to bajka, cud, miód i orzeszki. Nie narzekaj, bo sama chciałaś. Chciałaś to masz. Ja dam radę ogarnąć wszystko, więc ty też, to tylko kwestia organizacji.

No i siedzę, czytam te wszystkie rady i czuję się ułomna, bo mimo całkiem niezłej organizacji, ciągle nie wiem, jak ogarnąć wszystko. Ale potem czytam jeszcze raz. Czytam i czuje się jednak trochę zrobiona w bambuko.

No bo czyjeś „wszystko”, to jednak nie moje „wszystko”. Dla kogoś wszystko może oznaczać zrobienie obiadu, posprzątanie, poprasowanie i wyjście na siłownię. Ktoś inny do tego zestawu dorzuci jeszcze czytanie książek. Kolejna kobietka zamieni czytanie na oglądanie seriali i wyjścia z mężem. Ja dorzucę jeszcze zabawy ze starszym dzieckiem, szycie, projektowanie torebek, robienie zdjęć, pisanie tekstów na bloga.

Dla każdej z nas, pod pojęciem „wszystko” będzie mieścił się zupełnie inny zakres czynności. Więc czasem ogarnąć wszystko będzie znaczyło, że muszę z czegoś zrezygnować. Tak po prostu. Tym bardziej, że czasem poprzeczka zawieszona jest tak wysoko, że nie sposób jej dosięgnąć…

A z jeszcze innej strony, każdy może sobie publicznie, w internecie, napisać, że da radę ogarnąć wszystko, mimo że właśnie przypaliła mu się zupa, dziecko obsrało się po pachy, a mąż woli wyjść na piwo z kolegami niż zostać wieczorem w domu. Ale ja przecież ogarniam wszystko.

Doba ma 24 godziny

Dokładnie tak. Doba każdego z nas ma 24 godziny. Od nas samych zależy, co zmieści się w naszym rozkładzie dnia.

Zrób sobie bardzo prosty eksperyment. Potrzebne są do niego tylko kuleczki, które rosną pod wpływem wody. Nazywa się je hydrożelem albo sztuczną glebą. Przygotuj kilka kolorów. Weź też słoik lub szklankę, do której zmieści się ich 144 sztuki.

Hydrożel – kulki potrzebne do przeprowadzenia eksperymentu

Zakładamy, że każda taka kuleczka to 10 minut naszego życia. Średnio śpimy 8 godzin, no niech będzie, że w praktyce śpimy 6. Czyli wrzucamy do naszego słoika 36 kulek. Kolejne 48 kulek to praca zawodowa (licząc 8 godzin).

Wrzuciłam tu sen i to, co niezbędne

Kolejne kulki to prysznic, mycie zębów, korzystanie z toalety, jedzenie posiłków, czyli wszystko to, co niezbędne do przeżycia. Załóżmy, że niech to będzie 12 sztuk. Kolejne 18 kulek (3 godziny) to obowiązki domowe – naczynia, pranie, sprzątanie, gotowanie. 6 kulek to dojazdy z i do pracy. I w tym momencie zostaje nam 24 kulki, czyli dokładnie 4 godziny z całej doby.

4 godziny?

Jak wykorzystamy te 4 godziny? Może po prostu posiedzimy i pobawimy się z dzieckiem albo położymy się wcześniej spać? Tu już mamy pełne pole do popisu.

Zwrócicie jednak uwagę na to, że to moje liczenie jest bardzo okrojone, że wielu rzeczy w nim zabrakło. No i często liczyłam, że wszystko zajmowało mniej czasu niż więcej.

No dobra, ale załóżmy, że rzeczywiście zostają nam 4 godziny dziennie. Możemy je poświęcić na co tylko chcemy, ale znów wszystko w nich nie zmieścimy. Albo czytanie, albo serial albo szycie albo ćwiczenia. Musimy się na coś zdecydować.

Doba każdego z nas ma takie same 24 godziny. Każdy z nas ma ten sam słoik do zapełnienia kulkami. Czego byśmy nie robili, przyjdzie taki moment, że nasz słoik będzie już po prostu pełny i nie da się do niego wcisnąć jeszcze więcej.

Jak ktoś twierdzi, że zmieścił w swoim rozkładzie dnia, jeszcze i to i to i tamto, to ja już wiem, że to fizycznie niemożliwe. Kulki by mu się już dawno wysypały ze słoika.

Każdy chce ogarnąć wszystko, ale tak się nie da
No i się wysypało…

Ogarnąć wszystko znaczy więc tyle, że wypełniłam swój słoik do końca tym, co było dla mnie najważniejsze. A że zostały mi jakieś jeszcze kulki? Zawsze jakieś zostaną. I dobrze, mam na wymianę, jakby mi się te w moim słoiku znudziły.

Majowywiatr.pl - logo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *