Ukochana maszyna do szycia

Ukochana maszyna do szycia

Pierwsze starcie

Moja mama uczyła się szycia w szkole średniej. W domu stała nawet prawdziwa maszyna do szycia. Taka zamykana w walizce. Często jednak stała w kącie zakurzona i zapomniana, wyciągana tylko wtedy, kiedy już naprawdę nie było innego wyjścia.

Kiedy prosiłam mamę, żeby nauczyła mnie szyć, ona mówiła mi, że tego nie lubi i kazała mi zaczynać naukę od przyszywania guzików lub cerowania. Strasznie to nudne było. I wiele wskazywało na to, że na tym moja nauka się zakończy.

Moja pierwsza maszyna do szycia

To było zaraz po tym, jak na świat przyszła Hania. Czułam się wtedy bardzo uziemiona. Z powodu częstych karmień, w końcu sama nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.

W jakiejś mało znaczącej rozmowie, wspomniałam Markowi, ze chętnie nauczyłabym się szyć skoro i tak tyle czasu spędzam w domu. I tu historia mogłaby się skończyć, gdyby nie mój mąż.

Pewnego dnia wrócił z zakupów z nowiutką maszyną do szycia, kupioną specjalnie dla mnie. Nie przypuszczałam, że nasza rozmowa tak zapadnie mu w pamięci. I, jak mi później wyjaśniał, to wszystko dlatego, że była super promocja w Lidlu.

Pierwszą rzecz uszyłam ze starej bluzy. To była maleńka dziecięca czapeczka z uszami. Bez żadnego wykroju, czy jakiejkolwiek wiedzy na ten temat. Oczywiście była za mała i uszy wszyłam nie w tą stronę. Mini koszmarek, ale mam ją nadal. Jestem jednak sentymentalna i jakoś żal mi się jej pozbyć.

Nauka

Czas upływał, a ja z każdym dniem wiedziałam coraz więcej o szyciu. Miałam też coraz więcej materiałów i różnych szyciowych „przydasi”. Początkowo, wiedzę czerpałam z internetu. Pomocne okazały się tutoriale, wszystkie instrukcje szycia i grupy na FB. Może nie udzielałam się na nich za dużo, za to sporo czytałam. Potem pierwsza książka. teraz wiem, że zupełnie nietrafiona.

Minął może rok z maszyną do szycia, a ja zapisałam się na kurs szycia toreb online. Najważniejsze dla mnie było wtedy to, że nauczę się samodzielnie projektować i sporządzać wykroje, z których będę mogła swobodnie korzystać. W międzyczasie powstał mój blog. Po raz pierwszy zaświtała mi w głowie myśl, że może to będzie właśnie coś, czym się zajmę „jak dorosnę”, że to jest coś, co chciałabym robić.

Rozpoczęłam też naukę na kwalifikacyjnym kursie zawodowym na kierunku krawiec. Przez dwa lata prawie każdy weekend spędzałam na zajęciach i znów się czegoś uczyłam. Pierwszy raz szyłam tam na przemysłowych maszynach do szycia i zakochałam się w nich. Poznałam też świetnych, wartościowych ludzi. Trochę żałuję, że praktycznie z nikim nie mam dziś kontaktu.

Tęsknota za maszyną

Kiedy zaszłam w drugą ciążę, miałam już zwykłą maszynę do szycia, owerlocka i wielką maszynę przemysłową. I to wszystko w małym dwupokojowym mieszkaniu. I nagle okazało się, że przez pierwszą połowę ciąży muszę leżeć. W międzyczasie ukończyłam kurs.

Kiedy przyszedł na świat Henio, okazało się, że budzi go podmuch wiatru, szuranie kapciami po wykładzinie, czy szum wody spod prysznica. Było ciężko.

Maszyna do szycia stała nieużywana, a mi było tak bardzo żal, że choć tak blisko, nie mam ani czasu, ani siły z niej korzystać. Tęskniłam za szyciem, za równomiernym stukaniem igły, za krojeniem materiału i palcami poranionymi od szpilek.

Chciałam to wszystko sprzedać. Wszystkie moje materiały, książki i maszyny. Wolałam już na nie nie patrzeć, niż mieć na wyciągnięcie ręka i tak naprawdę nie móc z tego skorzystać. Ogólnie to był okres, gdzie dużo się działo w moim życiu, zawsze pod górkę. Było ciężej i ciężej.

Nagły zwrot akcji

Nie pamiętam, od czego się zaczęły nasze rozmowy, ale mąż namówił mnie na wynajęcie lokalu pod pracownię. Długo się opierałam. Teraz wiem, że to najlepsze, co mogło mnie wtedy spotkać. Kiedy już się zgodziłam, w ciągu dwóch dni znaleźliśmy lokal.

Jesienią zeszłego roku, zrobiliśmy mały remont i przenieśliśmy tam wszystkie moje rzeczy. Wreszcie mieliśmy trochę więcej miejsca w mieszkaniu. Początkowo miałam wyrzuty sumienia, że wychodzę z domu szyć, a dzieci zostają z mężem. To było coś zupełnie nowego, że mam czas dla siebie, że mam miejsce, gdzie nie muszę być cicho, mogę spokojnie wypić herbatę i wreszcie coś uszyć. Kochane te moje dzieciaki, ale mają silne charaktery i oboje są bardzo ekspansywni. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo brakuje mi przestrzeni, i dosłownie i w przenośni, na bycie samej ze sobą.

Cieszyła mnie każda, nawet najmniejsza stworzona rzecz. Zapisywałam sobie, co uszyłam, zaczęłam robić zdjęcia i je publikować. Uczę się kręcić filmiki pokazujące mój świat. I nagle znów wszystko się skończyło.

Postanowiłam wrócić na rynek pracy i dołożyć się trochę do domowego budżetu. Plan był taki, że po powrocie Marka z pracy, ja ruszam najpierw do pracy, a potem szyć. Nie przewidziałam tylko jednej rzeczy. Nie jestem robotem o nieskończonym pokładzie siły i energii. Każdego dnia, gdy wychodziłam z pracy, czułam, że nie mam już siły jechać jeszcze do pracowni.

Początkowo jeszcze próbowałam, jeszcze parę razy zdarzyło mi się ruszyć na małe spotkanko z maszyną do szycia. Ale na dłuższą metę to nie miało sensu, bo kiedy już tam byłam, nie mogłam się skupić i robiłam głupie, podstawowe błędy. Wiecznie zmęczona, niezadowolona z życia, czułam, że zapominam, jak to się robi i byłam na siebie zła. Byłam zła, że jestem zmęczona i że nie ogarniam. Moja złość i frustracja powoli przenosiły się na wszystkie inne dziedziny życia.

A potem znów los spłatał nam figla i musiałam zrezygnować z pracy.

Wszystko na swoim miejscu, czyli znowu przy maszynie do szycia

Paradoksalnie, ta kolejna niespodziewana zmiana w życiu, wcale nas nie załamała. Pozwoliła nam jeszcze raz zastanowić się nad tym, co jest dla nas naprawdę ważne. Teraz mam więcej czasu dla rodziny.

Marek pomógł mi w ostatni weekend posprzątać pracownię. W w tym tygodniu udało mi się pojechać wieczorem i coś uszyć. Wróciła satysfakcja. Mimo zmęczenia, poczułam się bardzo szczęśliwa. Nie wiem, czy szycie będzie moją drogą zawodową, czy kiedykolwiek wykroczy poza sferę zaawansowanego hobby, ale wiem, że już nigdy w życiu nie wpadnę na pomysł, żeby sprzedać moją maszynę do szycia.

Tu możesz zobaczyć, co ostatnio uszyłam https://www.facebook.com/MajowyWiatr.pracownia

MajowyWiatr.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *