Koszula w prążki powstała na początku lipca, gdy lato dopiero się zaczynało. Wtedy jeszcze wszystko wydawało mi się możliwe do ogarnięcia. Dzieciaki jeszcze w placówkach, ale lada chwila miały zacząć wakacje. Myślałam, że uda mi się wszytko ze sobą pogodzić.
Plan zakładał, że będę wpadać do pracowni choć na dwie godziny dziennie. Nawet gdybym miała przeszyć trzy szwy to i tak zawsze postęp. Zaczęłam uczyć się dzielić sobie prace na kawałki. To była trudna nauka, ale się opłacała, bo dzięki temu byłam w stanie kończyć więcej projektów. Chciałam wykorzystać to tym razem.
Wszystko poszło nie tak, jak miało być. O codziennym wpadaniu do pracowni mogłam zapomnieć. Dobrze, jak udało mi się zajechać i chociaż kwiatki podlać. Lato jest fajne, ale teraz tęsknię za moja pracownią i tęsknię za szyciem.
Koszula w prążki
Teraz wkracza na scenę koszula w prążki. Jest to jedna z ostatnich rzeczy, które uszyłam. Jeszcze zanim zaczęło się to całe wakacyjne wariactwo.
Materiał to tkanina bawełniana w delikatne prążki. Paseczki są w różnych kolorach. Najbardziej przyciągają wzrok te srebrne. Domyślam się, że same prążki mogą być wykonane z przędzy poliestrowej. One zachowywały się trochę inaczej podczas prasowania, niż reszta materiału i to dało się odczuć podczas obróbki.
Koszula w prążki została uszyta w rozmiarze 54. Jako, że zbliżało się lato, zostałam przy krótkim rękawie. Podoba mi się linia dołu, która nie jest do końca prosta, a jest lekko wyprofilowana. Użyłam przezroczystych guziczków.
Największa trudność podczas szycia sprawiło mi dopasowanie paseczków do siebie. Kieszeń wycinałam trzy razy… No dobra, to nie tylko z powodu pasków, ale o tym za sekundę. Udało mi się pięknie dopasować kieszonkę na piersi, tak, że patrząc pod odpowiednim kątem wcale jej nie widać. Podoba mi się też dopasowanie karczku.
Podobnie, jak w przypadku koszuli z białą nitką, także tym razem nie mogę się doprosić o porządne zdjęcia, więc zostaje mi pokazywanie ubrania na wieszaku.
Mała wpadka z koszulą w prążki
W myśl zasady „nawet mądrzy ludzie, robią czasem coś głupiego”, przy szyciu tej koszuli zrobiłam coś bardzo głupiego.
Zwykle do rysowania po materiale wybieram zwykłą kredę krawiecką. Tym razem, zupełnie nie wiem dlaczego, użyłam kredy woskowej. Na dodatek czerwonej. A w skrócie używa się jej do oznaczeń stałych. Jak na złość, w sytuacji zorientowałam się, gdy wszystkie elementy były już wycięte z materiału. Próbowałam wywabić czerwone oznaczenia na wszystkie możliwe sposoby, ale nic nie zadziałało. Skończyło się na tym, że jeszcze raz musiałam kupić materiał i zacząć całą prace od początku. Nie polecam.
Materiał kupiłam w lokalnych sklepie – Emitex, ale gdybyście chcieli taki sam, to zajmują się też sprzedażą wysyłkową.
Czekam więc z utęsknieniem na koniec wakacji i czas, gdy znów będę mogła wreszcie coś uszyć